John “The Quietman” Ruiz to były dwukrotny mistrz świata wagi cięzkiej federacji WBA. Amerykanin z portorykańskimi korzeniami urodził się w USA , dokładnie w stanie Massachusetts, czyli w rodzimym miejscu takich legend boksu jak Rocky’ego Marciano czy Marvina Haglera. Podczas zawodowej kariery Ruiz łącznie 12 razy wystąpił w walce mistrzowskiej. Gdy stanął w jednym ringu z Fresem Oquendo 17 kwietnia 2004 roku, napisał wraz ze swoim rywalem kawał historii ponieważ starcie Ruiz-Oquendo było pierwszym w dziejach, w którym zmierzyło się dwóch Latynosów a stawką był czempionat wszechwag (broniony wówczas przez “Quietmana”). Ale już trzy lata wcześniej John Ruiz sprawił, że on oraz cały latynoski boks na zawsze będzie miał miejsce na kartach historii. Otóż 3 marca 2001 roku pokonał w rewanżu jednogłośnie na punkty legendarnego Evandera Holyfielda zostając pierwszym latynoskim czempion globu w kategorii ciężkiej.

Lecz polscy kibice kojarzą Ruiza przede wszystkim z pojedynku mistrzowskiego z Andrzejem Gołotą w listopadzie 2004 roku. O Ruizie można powiedzieć dużo, ale nic nie zmieni wsp. historycznego wyczynu, ani tego że zawsze robił swoje w drodze po zwycięstwo co miało miejsce bodajże częściej niż można było się spodziewać. Dzisiaj Ruiz bywa trochę zapomniany niestety. A epoka w której walczył z Gołotą (początek lat 2000.) eksperci wolą puszczać w niepamięć zarzucając słabą jakość w tej erze wagi ciężkiej. A sama era była jaka była być może dlatego że miała miejsce zaraz po odejściu z boksu wielkiego Lennoxa Lewisa którego jakości było nieco trudno dorównać. Tak czy inaczej, BoxingZone stara się pamiętać o kluczowych postaciach z każdej epoki, a więc w piątkowe popołudnie niżej podpisany wziął się za rozmowę z “Milczkiem,” który do powiedzenia miał sporo. Zapraszamy!

Co John Ruiz obecnie porabia na zasłużonej sportowej emeryturze? Jest Pan nadal jakoś powiązany z boksem?

Tak, próbuję się angażować i pomagać trochę w PAL (“Police Athletic League” – przyp. red.) w hrabstwie Martin – mieszkam na Florydzie teraz.

Obecnie widzimy trochę odrodzenia kadry USA na Igrzyskach Olimpijskich. Czy może nam Pan trochę opowiedzieć o karierze amatorskiej – co uważa Pan za swoje największe osiągnięcie z czasów amatorskich?

To z czego czerpałem radość najbardziej to z tego że jako biedny dzieciak z Massachusetts mogłem podróżować po różnych krajach zwiedzając przy tym świat – nigdy bym nie miał takiej możliwości gdyby nie boks. Jest to coś co trzymam blisko mojego serca po dziś dzień wiedząc że w tak młodym wieku mogłem zobaczyć jak wygląda świat, to otworzyło moje oczy na lepsze rzeczy w życiu. Moje największe osiągnięcie w boksie amatorskim było zwyciężenie turnieju pod nazwą “Olympic Festival,” w Kalifornii, wydaje mi się że w 1991 roku. Stamtąd mogłem pojechać do Australii i zawalczyć o mistrzostwo świata (amatorskie – przyp. red.).

Walczył Pan w najsłynniejszej arenie świata – Madison Square Garden – cztery razy. Oficjalnie nigdy nie poniósł Pan porażki w owej Mekce, zaliczając trzy zwycięstwa oraz jeden “No Decision.” Z perspektywy czasu co oznacza dla Pana fakt że pozostał Pan niepokonany w tak słynnej hali, zwłaszcza podczas posiadania tytułu wszechwag?

Nigdy pomyślałem tak bardzo o tym, była to faktycznie Mekka boksu. Był to wielki zaszczyt wkraczając do MSG aby tam walczyć – tak jak zasugerowałeś – jest to miejsce w którym chce się znaleźć wielu bokserów w swoich karierach. Wszystko co wymieniłeś – te rekordy – nigdy nie przyszły mi na myśl co prawda. Na pewno jestem dumny z mojej kariery – czy to zwycięstwa czy to porażki; bez względu na to co się wydarzyło, co by mi nie zrobili, otworzyło to moje oczy aby stać się lepszym człowiekiem. Jednocześnie umożliwiło to mi zapewnić jedzenie na stole dla mojej rodziny.

Właśnie w 2004 roku w MSG przynano Panu zwycięstwo punktowe w walce z Andrzejem Gołotą. Czy Gołota zaprezentował w ringu coś, z czym Pan się wcześniej w walce zawodowej nie spotkał?

Wiesz co, ja osobiście nigdy oglądałem walk bokserkich, nigdy nie obejrzałem sobie taśm z innych pięściarzy. Moim głównym celem było jedynie zadbanie o to że jestem w formie i że jestem przygotowany – abym mógł zawalczyć na najwyższym poziom. O to mi najbardziej chodziło zawsze. Czułem, że jeśli nie będę skupiał się na sobie tylko na innych zawodowcach, to nigdy nie wygram walki. Tak więc główny cel dla mnie był taki żeby skupić się na sobie.

Przy temacie Gołoty wspomnę, iż było wielu topowych polskich zawodników na przestrzeni ostatnich dwóch dekad. Nie wiem w jakim stopniu Pan jest obeznany z tą sceną boksu ale gdzie Pan stawia Gołotę w panteonie elitarnych polskich pięściarzy?

Na pewno na szczycie. Tak jak mówiłeś, nie było aż tak wielu. On przyciągał kibiców, miał dużo fanów dopingujących go; pokazał swój kraj w pozytywnym świetle, reprezentantem był dobrym. Oczywiście parę razy faulował, ale jest jak jest czasami – jesteś tam po to aby walczyć i bez wględu na to jak wygrasz – musisz po prostu wygrać walkę i tyle.

Jaką walkę uważa Pan za swoją najlepszą obronę pasa federacji WBA?

Oquendo był jedną taką (obroną – przyp. red.), przeciwko Gołocie też broniłem. Gołota po prostu trafił mnie dobrym ciosem i uklęknąłem na kolano. Ze wszystkich moich obron, Gołota był jedynym który stanął naprzeciwko mnie i naprawdę miał możliwość zwyciężyć w walce. Gdybym ponownie nie poczuł w sobie wystarczająco energii na dalsze walczenie to tak by się stało (że Polak by wygrał – przyp. red.).

Ostatnia, ale niemniej ważna rzecz – jeśli chodzi o walki które potrwały pełny dystans, po których nie spodziewał się Pan zwycięstwa ale zwyciężył oraz vice versa – po których nie spodziewał się Pan porażki ale przegrał?

Ludzie spodziewali się że wygram walkę z Jonesem. On wtedy przechodził do cięższej kategorii. Był dobrym bokserem który nabierał wiele funtów aby stanąć do tej walki czego swoją drogą zbyt wielu bokserów by nie potrafiło. Była to taka sytuacja w moim życiu że w tamtym czasie przechodziłem przez rozwód i jednocześnie przeżywałem wielki pojedynek w ringu. A i jednocześnie naprzeciwko siebie masz faceta w ringu który chce bardzo wygrać. To historia “trzy strzały i do domu,” tak wtedy się czułem, podczas tamtej walki tak czułem…nie mówię tego często o swoich walkach, ale ta (walka z Jonesem – przyp. red.) była jedyną walką w której od razu kapnąłem się co się dzieje. Nie pozwalali mi walczyć, oczywiście jako większy facet wiedziałem że muszę być agresywny i gdy tylko zaczynałem tym agresywnym być, sędzia od razu rozdzielał nas. Szczerze to uważałem że ten pojedynek totalnie nie przebiegał po mojej stronie. Spostrzegłem się że tak jest od razu, po 1. rundzie, i wewnętrznie poddałem się ale jednocześnie fizycznie nie przestałem boksować.

Bardzo interesujące. Pewnie, to zrozumiałe, miał Pan kłopoty w życiu osobistym jak Pan wspomniał więc być może walka z Jonesem po prostu nadeszła w kiepskim czasie, w marcu 2003 roku dokładnie; późniejsza część Pańskiej kariery potoczyła się już znacznie lepiej, oczywiście. Ale tu chodzi głównie o wytrwałość, prawda?

Tak jest, jeśli nie masz rozumu dobrze nastawionego, to cóż… Toczenie walki w ringu jest kwestią nienaruszonego nastawienia psychicznego. Jeśli nie jesteś włożony w walkę, nie wygrasz jej.

Jasne. Jeśli chodzi o zestaw pytań, to wszystko, co przygotowałem. Opublikujemy je na boxingzone.org. Dziękuję za otwartość i poświęcony czas na tą rozmowę Panie Johnie, życzę sukcesów i niech Bóg błogosławi Pana i Pańską rodzinę.

Na koniec chciałbym podziękować wszystkim ludziom którzy wspierali mnie podczas mojej kariery. Wiem, że parę razy ich zawiodłem ale mam nadzieję że czerpali radość z tej ekskurzji tak bardzo jak ja. Jestem wdzięczny za ich wszelkie wsparcie; pozdrawiam moją rodzinę i przyjaciół którzy byli ze mną przez karierę przypominającą rollercoaster. Naprawdę dziękuję im za to że wspierali mnie. Również przesyłam pozdrowienia dla Departamentu szeryfa hrabstwa Martin dla którego teraz pracuję, przesyłam im podziękowania za to że sprawili iż stałem się częścią ich rodziny. Na pewno pozdrowienia ślę też dla polskich kibiców, Gołota miał masę fanów, zapewnił dobry show. Mam nadzieję że byli też Polacy wśród tego licznego grona którzy dopingowali i mnie podczas mojej kariery. Życzę im wszystkiego dobrego. I jestem po prostu wdzięczny za wsparcie ze wszystkich stron.

Ładnie. Dziękuję jeszcze raz Mistrzu, trzymaj się.


ROZMAWIAŁ: JACEK DOROTA