Uznawany za najlepszego w historii boksu zawodowego pięściarza pochodzącego z Łotwy, Mairis Briedis (28-3-0), oficjalnie kończy swoją bardzo bogatą, profesjonalną karierę w wieku trzydziestu dziewięciu lat. Łotysz poinformował o swojej deycyzji za pośrednictwem mediów społecznościowych.
– Drodzy przyjaciele, fani i bliscy. 25 lat temu wyruszyłem w nieznane, po raz pierwszy zakładając rękawice bokserskie, nie zdając sobie jeszcze sprawy, że doprowadzi mnie to do kariery zawodowego sportowca. Z czasem boks stał się moją pasją, karierą i ważną częścią mojego życia. Dziś chcę podzielić się decyzją, która nie była dla mnie łatwa do podjęcia. Po pierwsze, ponieważ droga, którą przebyłem przez lata, była pełna niezapomnianych chwil i radości ze zwycięstwa, uczyniła mnie człowiekiem, którym jestem dzisiaj i pozwoliła mi przez cały ten czas dążyć do nowych celów i osiągnięć, co było dla mnie motorem napędowym, aby zawsze dążyć do czegoś więcej. Chciałbym podziękować za te 25 lat i oficjalnie ogłosić koniec mojej kariery jako pięściarza zawodowego. Każda walka, szczególnie ta, która miała miejsce na Łotwie, była dla mnie wyjątkowa. Zawsze czułem niesamowite wsparcie ze strony moich ludzi i to właśnie inspirowało mnie do osiągania coraz wyższych celów. To wsparcie i energia, które odczułem od was, sprawiły, że moja kariera bokserska była niezapomniana. W każdym razie – boks, to nie była tylko kariera – to było życie pełne pasji, emocji i marzeń. Ale nadszedł czas, aby pożegnać się z ringiem i otworzyć nowy rozdział w moim życiu. – przekazał Briedis.
Briedis rozpoczął zawodową karierę w listopadzie 2009 roku, aby za niemalże równe osiem miesięcy później pokazać się na polskich ringach. Łotysz zadebiutował wówczas za granicą, występując na gali Andrzeja Wasilewskiego w Krynicy Zdroju (woj. małopolskie, Polska) nokautując już w pierwszej rundzie Gabora Zsaleka (12-39-4). Blisko siedem i pół roku od rozpoczęcia zawodowej kariery, Briedis stoczył walkę o pierwszy w karierze pas mistrza świata organizacji WBC, pokonując w walce o wakujący tytuł Marco Hucka (43-5-1), pewnie wygrywając na punkty.
W następnej kolejności, w rodzinnej Rydze, Briedis stanął do swojej pierwszej obrony pasa, pokonując nieco kontrowersyjnie na punkty Mike’a Pereza (29-3-1). W opinii wielu, na zwycięstwo zasłużył wówczas Kubańczyk, który parę lat wcześniej rywalizował w wadze ciężkiej (heavyweight). Później, Łotysz stoczył niezwykle zacięty bój z Oleksandrem Usykiem (22-0-0), ówczesnym czempionem federacji WBO, gdzie musiał uznać wyższość Ukraińca, ponosząc pierwszą porażkę w karierze.
W połowie 2019 roku, Briedis przystąpił do walki z Krzysztofem Głowackim (32-4-0), który bronił tytułu mistrza świata WBO po tym, jak federacja awansowała go na pełnoprawnego mistrza po zdobyciu tymczasowego pasa w walce z Maximem Vlasovem (46-5-0). Pojedynek, pomiędzy dwoma pięściarzami, do którego doszło w Rydze zakończył się w cieniu bardzo dużych kontrowersji. W drugiej rundzie Briedis uderzył Polaka łokciem, po którym ten upadł na deski. Sędzia ringowy, Robert Byrd odebrał wówczas punkt Łotyszowi, jednakże ten w trzeciej odsłonie znokautował Głowackiego.
Następnie, Briedis zwakował tytuł, a na kolejną mistrzowską szansę czekał niewiele ponad rok, kiedy to po raz kolejny w karierze sięgnął po pas IBF, pokonując niejednogłośnie na punkty Yuieniela Dorticosa (27-2-0). Po udanej obronie w walce z Arturem Mannem (21-4-0), Łotysz wybrał się do Australii, aby stoczyć tam pojedynek z obowiązkowym pretendentem, Jai’em Opetaią (25-0-0). Po wyniszczającej walce, górą był Australijczyk, który wygrał jednogłośną decyzją sędziów. Następnie, Opetaia dobrowolnie zwakował mistrzowski pas, jednakże po raz kolejny zmierzył się z Briedisem, a miało to miejsce w lipcu ubiegłego roku na gali w Riyadh (Arabia Saydyjska), gdzie stawką był wakujący pas z ramienia tej samej federacji. Briedis musiał po raz kolejny uznać wyższość swojego rywala, przegrywając na punkty po bardzo interesującej rywalizacji.
Autor: Michal Adamczyk – redaktor naczelny. Kontakt: frontoffice@boxingzone.org