W sobotnią noc na gali w Liverpoolu (Anglia), Nick Ball (21-0-1) udanie zaprezentował się przed swoją lokalną publicznością, broniąc po raz pierwszy w karierze tytułu mistrza świata. 27-letni Anglik wygrał przed czasem z Ronny’m Riosem (34-5-0) zachowując pas organizacji WBA, kategorii piórkowej (featherweight). Ball od początku walki narzucił mocne tempo, powalając Riosa na matę ringu już na początku trzeciej rundy. W kolejnych odsłonach Ball kontynuował swoje dzieło napierając na Amerykanina, który momentami próbował postawić się mniej doświadczonemu, głodnemu skucesów Anglikowi. Ostatecznie walka zakończyła się w dziesiątej rundzie, kiedy to mocno naruszony Rios wypadł poza liny po serii ciosów ze strony Balla.

Jestem zachwycony! Ogromna frekwencja. Szczerze mówiąc, myślę, że trochę poniosło mnie przez tą publikę na trybunach. Przyjąłem kilka ciosów za dużo, ale cóż, tak to już jest. Wszystko to złożyło się na dobrą walkę. Chcę tych gości z pozostałymi pasami. Mam jeden z czterech i idę po resztę. Miło byłoby mieć ten zielony WBC. W każdym razie on powinien być mój. – powiedział po walce Ball.

W ostatnim zdaniu w swojej wypowiedzi, Ball nawiązał do marcowej walki z mistrzem świata WBC, Reyem Vargasem (36-1-1), którą nieco kontrowersyjnie zremisował podczas gali Riyadh (Arabia Saudyjska). W opinii wielu, Vargas otrzymał wówczas prezent w postaci remisu, co pozwoliło mu zachować pas, bowiem to Ball był w ich bezpośredniej konfrontacji nieco lepszym zawodnikiem.

Autor: Michal Adamczyk – redaktor naczelny. Kontakt: frontoffice@boxingzone.org