Równo 25 lat temu, czyli w dniu 14 grudnia 1996 roku, pierwszy polski gwiazdor zawodowego boksu Andrzej Gołota (28-1, 25 KO) w rewanżu ponownie mocno pobił późniejszego członka Galerii Sław Boksu – Riddicka Bowe’a (39-1, 32 KO). Pochodzący z nowojorskiej dzielnicy Brooklyn i jego rywal z Warszawy zapewnili wiele emocji tym zgromadzonym na widowni jak i przed telewizorami ale finisz był taki sam jak po pierwszym boju – dyskwalifikacja naszego reprezentanta à la decyzji arbitra, śp. Eddiego Cottona. Większość kibiców nie potrafi zrozumieć rozstrzygnięć obu pojedynków Bowe-Gołota. 


Pozwolę dodać swoje “dwa trzy grosze.” W pierwszym starciu wyglądało jakby “Andrew” trochę bił na oślep i może stąd sędzia, śp. Wayne Kelly, przerwał wówczas walkę w 7. rundzie. Natomiast w opisywanym tu rewanżu to Polak od 4. rundy walczył z pękniętą szczeką, czyli z urazem z którym trudno oddychać, a tu mowa nie o zwyklej walce tylko o boju w którym śmierć unosiła się nad ringiem. Do tego rywal to wybitny mistrz i przyszły członek Hall of Fame. A i wydaje mi się, że nasz rodak był w tej 9. rundzie już potwornie zmęczony. Wszelkie wymienione czynniki całkiem mogły wpłynąć na identyczny rezultat w walkach Bowe-Gołota. 


Obie walki często są postrzegane negatywnie, zatem pozwolę sobie na superlatywy. Przed drugim pojedynkiem nasz rodak wychodził do ringu jako drugi, po Riddicku, a jako kibicie boksu zdajemy sobie sprawę że przed walkami najczęściej pięściarz wychodzący do ringu jako drugi czyli ostatni to ten powszechnie uznawany za lepszego lub faworyta. Przypomnijmy, że wynik to nie całkiem wszysko, ale też zaprezentowana postawa w ringu. Nasz zawodnik zdominował te boje, a należy pamiętać iż do pierwszego przystępował jako mało znany emigrant z Polski. Reszta to już historia bo ten idol milionów Polaków łatwo sobie poradził z tak wielkim zawodowcem jak Riddickiem Bowe’em. Pomimo porażek świat bokserski docenił talent Gołoty. Dzięki tym pojedynkom Andrzej jako pierwszy Polak w historii dostał walkę o tytuł mistrza świata wszechwag. Bił się później w słynnych halach po USA, przy ringu wcześniej i później siedziały takie sławy jak choćby Donald Trump czy Evander Holyfield. Dzisiaj takie superlatywy dla jakiegokolwiek polskiego boksera są niewyobrażalne. I śmiem twierdzić, że nie tylko dzisiaj, ale przez następne długie, długie lata i oby tylko jeszcze nie dekady. Niestety…