Walka o niekwestionowane mistrzostwo świata kategorii super średniej (super middleweight), pomiędzy broniącym tytułów Saulem “Canelo” Alvarezem (59-2-2), a Jermellem Charlo (35-1-1) zbliża się wielkimi krokami. Już za mniej, niż 24 godziny poznamy zwycięzcę tego niezwykle ciekawego pojedynku, który bez wątpienia dostarczy wielu emocji kibicom boksu na całym świecie.

Faworytem konfrontacji jest Canelo. Meksykanin wyczyścił całą dywizję super średnią, z wyjątkiem Davida Benavideza (27-0-0), z którym póki co jeszcze nie miał okazji skrzyżować rękawic. Alvarez wszedł w posiadanie wszystkich czterech mistrzowskich pasów w niespełna jedenaście miesięcy, kiedy to pierwszy krok w tym kierunku postawił w grudniu 2020 roku, pokonując pewnie na punkty Calluma Smitha (29-1-0), odbierając mu tytuł organizacji WBA. W stawce znalazł się także wakujący pas organizacji WBC, który kilka miesięcy wcześniej należał do wspomnianego wcześniej Benavideza. Amerykanin meksykańskiego pochodzenia stracił tytuł w sierpniu tego samego roku, nie mieszcząc się w limicie wagowym przed walką z Roamerem Alexisem Angulo (27-3-0). Następnie Canelo odbył obowiązkową obronę pasa WBC, demolując na gali w Miami (Florida, Stany Zjednoczone) Avni’ego Yildrima (24-5-0).

Kolejnym krokiem w osiągnięciu celu, jakim było zdobycie wszystkich czterech pasów w wadze do 168 funtów było starcie z Billy’m Joe Saundersem (30-1-0). W maju 2021 roku obaj pięściarze spotkali się na gali Matchroom Boxing w San Antonio (Texas, Stany Zjednoczone), a Canelo wygrał wówczas z Anglikiem w ósmej rundzie, odbierając mu pas WBO. Saunders nie wyszedł do kolejnej odsłony ze względu na kontuzje, którą jak się później okazało był złamany oczodół. Saunders do dnia dzisiejszego nie powrócił do ringu, choć jak zapowiada, nastąpi to być może jeszcze końcem tego roku. Kolejną “ofiarą” Alvareza był trzeci z mistrzów – Caleb Plant (22-2-0), któremu dawano najmniejsze szanse spośród trzech pozostałych czempionów. Okazało się, że to pięściarz z Nashville (Tennessee, Stany Zjednoczone) był tym, który napsuł najwięcej krwi meksykańskiemu niszczycielowi, choć i tak przegrał po wyrównanej walce przez nokaut w jedenastej odsłonie.

Następnie Canelo przeniósł się dywizję wyżej do wagi półciężkiej (heavyweight), aby stoczyć pojedynek z tamtejszym czempionem organizacji WBA, Dmitry’em BIvolem (21-0-0). Meksykanin zderzył się wówczas ze ścianą – Bivol pewnie wypunktował Alvareza, który po raz drugi w karierze musiał przełknąć gorycz porażki. Następnie Canelo powrócił do wagi super średniej, aby dokończyć trylogię z wiekowym już Gennadiy’em Golovkinem (42-2-1), wygrywając z Kazachem jednogłośną decyzją sędziów. W swojej ostatniej walce Meksykanin pewnie wygrał na punkty z Johnem Ryderem (32-6-0) w rodzinnej Guadalajarze (Jalisco, Meksyk), choć jego sportowe notowania wśród kibiców i ekspertów znacznie spadły – z pewnością przyczyniła się do tego wcześniejsza porażka z Bivolem. Canelo twierdzi, że w ostatnich walkach zmagał się z poważną kontuzją nadgarstka, która teraz jest wyleczona, a sam zawodnik może w spokoju trenować i koncentrować się na kolejnym pojedynku, jakim jest rywalizacja z doświadczonym Charlo.

Miałem świetny obóz i jestem gotowy, aby pokazać wszystkim moje nowe umiejętności. Zawsze trenuję na sto procent i motywuję się, ale w tej walce będzie to jeszcze większe. Charlo wyzywał mnie już od dłuższego czasu i pokażę mu, na co mnie stać. To już za kilka dni i on to poczuje.Trudno to wytłumaczyć, ale to będzie po prostu coś innego. Nie jest przyzwyczajony do bycia w ringu z takim pięściarzem jak ja. Pamiętajcie tylko, żeby do nas dołączyć, bo to będzie świetna walka. Nie wiem, jakim zwierzęciem muszę być, ale jestem tym zwierzęciem. Dołączcie się 30 września. Będzie dobrze – uwierzcie mi. Nigdy nie lekceważę żadnego zawodnika. Wiem, co wniesie do ringu i jestem gotowy. Byłem już w ringu ze wszystkimi typami pięściarzy, a on nie doświadczył walki na takim poziomie. Zobaczycie i dowiecie się. Chcę tworzyć historię w mojej karierze. Chcę osiągnąć wiele rzeczy. To już kolejna z nich i nie mogę się doczekać. Ludzie zawsze będą mieli coś negatywnego do powiedzenia. – mówił Canelo na środowej konferencji prasowej.

Bardzo istotną kwestią jest fakt, że Jermell Charlo na sobotnią walkę przeciwko Canelo, awansował aż o dwie kategorie wagowe. Amerykanin jest obecnym niekwestionowanym mistrzem świata w limicie wagi super półśredniej (super welterweight). 33-latek z Houston (Texas, Stany Zjednoczone) swój pierwszy tytuł mistrza świata w limicie wagi do 154 funtów zdobył już w 2016 roku, kiedy to w walce o wakujący pas organizacji WBC, ciężko znokautował Charlesa Hartley’a (30-3-1). Po dwóch udanych obronach, Charlo zmierzył się z Tony’m Harrisonem (29-4-1) doświadczając pierwszej, i jak dotąd jedynej porażki na zawodowych ringach. Walka zakończyła się wówczas jednogłośną decyzją sędziów, choć rok później doszło do walki rewanżowej, w której lepszy okazał się Charlo, nokautując Harrisona w jedenastej odsłonie. Niewiele ponad dziewięć miesięcy później, czyli pod koniec 2020 roku, Amerykanin zmierzył się w walce unifikacyjnej z ówczesnym czempionem WBA, oraz IBF Jeisonem Rosario (23-4-1), którego bardzo ciężko znokautował w ósmej rundzie, prowadząc do tego momentu na punkty.

Charlo znajdował się zatem w posiadaniu trzech z czterech mistrzowskich pasów, a do pełnej kolekcji brakowało mu już jedynie tytułu WBO, który należał wtedy do Briana Castano (17-1-2). Do walki o niekwestionowane mistrzostwo wagi super średniej pomiędzy dwoma zawodnikami doszło w lipcu 2021 roku w San Antonio (Texas, Stany Zjednoczone), a ich rywalizacja zakończyła się kontrowersyjnym remisem. W opinii wielu kibiców, ekspertów, a także innych pięściarzy, Castano był wtedy lepszym pięściarzem, a wyniki sędziów punktowych były dla niego wówczas mocno krzywdzące. Argentyńczyk nie krył swojej frustracji, domagając się rewanżu, do którego ostatecznie doszło dopiero dziesięć miesięcy później.

Amerykanin nie zostawił tym razem wątpliwości i znokautował Castano w dziesiątej odsłonie, stając się pierwszym niekwestionowanym mistrzem świata wagi super półśredniej w erze czterech pasów. Jest to ostatni występ Charlo na zawodowych ringach, choć jego sytuacja miała potoczyć się zgoła odmiennie. Bardzo blisko walki z Amerykaninem był Tim Tszyu (23-0-0), który z czasem zyskał status obowiązkowego pretendenta z ramienia WBO, stając się następnie tymczasowym mistrzem. W wyniku kontuzji Charlo (złamana ręka), walka była kilkukrotnie przekładana, po czym Amerykanin otrzymał propozycję walki z Canelo, której nie zamierzał odrzucić. Federacja WBO już kilka miesięcy temu wystosowała pismo do zawodnika, iż jeśli ten nie stoczy obowiązkowego pojedynku z Tszyu do końca września, straci on wówczas tytuł na rzecz Australijczyka. I tak się też stanie. Po sobotniej walce z Alvarezem, Charlo nie będzie już niekwestionowanym mistrzem świata. 33-latek długo nie ukrywał swojej frustracji danym faktem, jednakże teraz skupia się tylko na walce z Meksykaninem i dalszej karierze.

Jestem wojownikiem i jestem gotowy na wojnę. Zrobiłem, co musiałem zrobić i teraz jesteśmy tu i teraz w tym momencie. Nie sądzę, żeby Canelo mierzył się z zawodnikiem mojego kalibru. Walczył ze świetnymi zawodnikami, ale jest coś, co wnoszę do stołu, co znacznie różni się od tego, co widział u swoich wszystkich innych rywali. Przestrzegam nauki boksu. Jestem jednym z chłopaków z młodszej ery i walczę całe życie. WIelu ludzi nie może się równać z tym, ile ja przeszedłem w życiu. Zasługuję na to, aby zająć to stanowisko i teraz mogę udowodnić, że jestem tego godny. Przychodzę, aby wygrać tę walkę, bez względu na to, co powie. Zobaczymy w sobotę i jeśli będzie zmotywowany, aby udowodnić mi, że ma umiejętności, niech tak będzie. Ja wychodzę, żeby wygrać. Tworzenie historii jest dla mnie wszystkim i o to właśnie chodzi. Wrócimy do tych chwil w późniejszym etapie życia, spojrzymy wstecz i będziemy się nimi cieszyć. W tej chwili żyjemy tym co jest i kontynuujemy przewracanie tych rozdziałów. – powiedział w środę Charlo.

Karta walk całego wydarzenia zapowiada się bardzo interesująco. Większość kibiców niewątpliwie najbardziej zwraca uwagę na pojedynek pomiędzy byłym mistrzem świata federacji WBA, kategorii półśredniej (welterweight), Yordenisem Ugasem (27-5-0), który w co-main evencie skrzyżuje rękawice z Mario Barriosem (27-2-0). W stawce ich pojedynku znajdzie się tymczasowy pas WBC, a zwycięzca sobotniej rywalizacji ustawi się na pierwszym miejscu do walki o pełnoprawny tytuł, w którego posiadaniu znajduje się Terence Crawford (40-0-0). Ugas wraca po ubiegłorocznej porażce z Errolem Spence’m Jr (28-1-0), zaś Barrios napędzony ostatnim zwycięstem nad Jovanie’m Santiago (14-3-1) będzie chciał udowodnić, że swojej szansy nie dostał przez przypadek.

Wcześniej w ringu zamelduje się jeden z najlepiej zapowiadających się pięściarzy w kategorii super półśredniej, Jesus Ramos (20-0-0). 22-letni pięściarz stanie przed największym testem w swojej dotychczasowej karierze, mierząc się z byłym pretendentem do tytułu mistrza świata Ericksonem Lubinem (25-2-0), który jak twierdzi, jest w najlepszej życiowej formie i zamierza powrócić do ścisłej czołówki, udowadniając to w walce z Ramosem. Na karcie zobaczymy również niezwykle utalentowanego Amerykanina, 20-letniego Elijaha Garcię (15-0-0), który pomimo bardzo młodego wieku, już należy do szerokiej czołówki wagi średniej (middleweight). Jego rywalem będzie Jose Resendiz (14-1-0), który w swojej ostatniej walce sprawił bardzo dużą niespodziankę, nokautując w ostatniej, dziesiątej rundzie byłego mistrza świata Jarretta Hurda (24-3-0).

Na karcie wstępnej zobaczymy także zaliczanego do szerokiej czołówki wagi ciężkiej (heavyweight) Franka Sancheza (22-0-0), a jego rywalem będzie Scott Alexander (17-5-2), który jest dla Kubańczyka kolejnym z rzędu poniżej przeciętnym pięściarzem, z jakim przyjdzie mu się mierzyć. W ringu zobaczymy także byłego mistrza świata federacji WBC, wagi półciężkiej Oleksandra Gvozdyka (19-1-0). Ukrainiec wznowił swoją karierę w lutym bieżącego roku, a jego trzecim rywalem od tego czasu będzie w sobotnią noc Isaac Rodrigues (28-4-0).

Między linami zobaczymy również byłego pretendenta do tytułu mistrza świata wagi super półśredniej, Terrela Gaushę (23-3-1), dla któego będzie to powrót po ubiegłorocznej porażce z rąk Tima Tszyu, która miała miejsce na gali Premier Boxing Champions w Minneapolis (Minnesota, Stany Zjednoczone). Rywalem Amerykanina będzie Yeis Solano (15-2-0). Bezpośrednią transmisję z wydarzenia przeprowadzi telewizja Showtime w systemie Pay-Per-View (koszt: $84.99), zaś polscy fani obejrzą wydarzenie za pośrednictwem Polsat Sport Extra. Początek karty głównej już o godzinie 7PM czasu środkowo amerykańskiego (2 nad ranem z soboty na niedzielę, czasu polskiego).

Autor: Michal Adamczyk – redaktor naczelny. Kontakt: frontoffice@boxingzone.org