Sobotnia noc bez wątpienia zapadnie w pamięć prawdziwym kibicom boksu. Podczas gali w Fresno (California, Stany Zjednoczone), były mistrz świata czterech kategorii wagowych, Mikey Garcia (40-2-0) przegrał decyzją sędziów z Sandorem Martinem (39-2-0) w walce, która miała być dla niego pojedynkiem na przysłowiowe przetarcie. Garcia od pierwszego gongu miał problemy z rozszyfrowaniem hiszpańskiego pięściarza i ostatecznie przegrał na punkty.

Dużo biegał. Myślałem, że wygrywam tę walkę na punkty w wyrównanym pojedynku. Myślałem, że zrobiłem wystarczająco dużo, aby wygrać na punkty. Nacierałem agresywniej, byłem agresorem wywierającym walkę. Bez wymówek – jest jak jest. – powiedział zaraz po walce MIkey Garcia.

Martin, sięgający w przeszłości po tytuły mistrza Europy EBU był skazywany na pożarcie w walce z Garcią, który po dwudziestu miesiącach wrócił na ring. Gdy Amerykanin snuł już plany o największych walkach w dywizji półśredniej, musiał po raz drugi przełknąć gorycz porażki, której absolutnie się nie spodziewał. Co ciekawe, Hiszpan za walkę z Garcią zainkasował 150 tysięcy dolarów, podczas gdy Garcia zarobił półtora miliona. Obaj pięściarze w sobotnią noc spotkali się w umownym limicie pomiędzy kategorią super lekką a półśrednią, a dla Martina był to również debiut na amerykańskim ringu.

Ten facet to legenda. Dzielenie z nim ringu było przyjemnością. To najlepszy moment w mojej karierze. Zawsze powtarzałem, że dokonam tego i w końcu tego dokonałem. Znam siebie i swoje możliwości. Garcia jest kompletnym pięściarzem, ale nie jest naturalnym zawodnikiem kategorii półśredniej. – powiedział Martin.