Niekwestionowany mistrz świata, kategorii super półśredniej (super welterweight), Jermell Charlo (35-1-1) miał końcem stycznia skrzyżować rękawice z Timem Tszyu (22-0-0), w ramach swojej pierwszej bezpośredniej obrony pasów WBA, WBC, WBO, oraz IBF. Amerykanin już w grudniu ogłosił, iż podczas jednej z sesji sparingowych złamał rękę w dwóch miejscach, w efekcie czego nie będzie zdolny do rywalizacji z niepokonanym Australijczykiem.

– Wszystko idzie dobrze. Po prostu robię wszystko co mogę, jeśli chodzi o rehabilitację. Nie byłem w stanie trenować i jeszcze nie uderzałem. Kiedy złamiesz dwie kości w jednej ręce, powrót do zdrowia zajmuje sporo czasu, a ręka jest z reguły delikatna. To są moje pieniądze, ale ręka będzie mocniejsza, niż była wcześniej. Wykonuję dużo ćwiczeń i pracuję, aby upewnić się, że jestem stabilny. Nie chcę wychodzić do ringu i rozwalić rękę podczas walki, ani stawiać się w sytuacji, w której będę miał kolejny problem. – wyznał w rozmowie z Brianem Custerem, Jermell Charlo.

Tszyu, mimo kontuzji pięściarza z Houston (Texas, Stany Zjednoczone), nie zamierzał pozostawać nieaktywny i zdecydował się na walkę z jedynym dotychczasowym pogromcą Charlo, Tony’m Harrisonem (29-4-1). W rodzinnym Sydney (Nowa Południowa Walia, Australia), Tszyu po totalnej dominacji, znokautował Amerykanina w dziewiątej rundzie. W związku z kontuzją Charlo, póki co nie wiadomo kiedy dojdzie do jego walki z Australijczykiem.

– Do końca lata, jakoś tak – mam nadzieję w połowie tego roku, może sierpień, może lipiec, kiedykolwiek. Moja ręka była w gipsie przez około sześć, siedem tygodni. Pamiętam, gdy tam wróciłem i włożyli rękę z powrotem do gipsu, ale w końcu udało się to ściągnąć i przejść rehabilitację. Ponownie przybrałem na wadze. Daję sobie czas i pracuję. Mam trochę czasu, ale wrócę. – powiedział Charlo.

Autor: Michal Adamczyk – redaktor naczelny. Kontakt: frontoffice@boxingzone.org