Photo: Mikey Williams/Top Rank


W ubiegłą sobotę na gali w Madison Square Garden w Nowym Jorku (New York, Stany Zjednoczone), Sandor Martin (40-3-0) przegrał po bardzo wyrównanej walce z Teofimo Lopezem (18-1-0) niejednogłośną decyzją sędziów, stając się tym samym obowiązkowym pretendentem do tytułu mistrza świata federacji WBC, kategorii super lekkiej (super lightweight), w którego posiadaniu znajduje się Regis Prograis (28-1-0). Martin twierdzi, że jeśli do takiego zestawienia faktycznie dojdzie, Lopez spotka się z drugą porażką w zawodowej karierze. 

Regis Prograis go zniszczy. Zniszczy go, na sto procent. – mówił Martin zaraz po walce. 

29-letni Hiszpan czuje, że decyzja sędziów jest dla niego mocno krzywdząca, gdyż twierdzi, iż to on był lepszy, a Teofimo Lopez nie zasłużył w sobotę na końcowe zwycięstwo. 

Ja posiadam w sobie sztukę boksu: uderz, nie zostań uderzony. Wiecie co? Ja jestem artystą. On jest showmanem, a ja jestem pięściarzem. To była zaskakująca decyzja sędziów.  Wygrałem wyraźnie tę walkę. U jednego sędziego wygrałem zaledwie dwie rundy? Naprawdę? Tam były dwa nokaduny, jeden niezaliczony. Lopez spudłował większość swoich ciosów. To był zwykły rabunek, ale taki jest boks. Cały czas kontrolowałem akcję. Teofimo był niespokojny. W ósmej rundzie powiedzieli mu w narożniku, żeby coś zrobił, bo przegra tę walkę. – dodał Martin. 

Autor: Michal Adamczyk – redaktor naczelny. Kontakt: frontoffice@boxingzone.org, Twitter: Mike94Steek