W ubiegłą sobotę na gali Matchroom Boxing w Nowym Orleanie (Louisiana, Stany Zjednoczone), Regis Prograis (29-1-0) pokonał na punkty Danielito Zorillę (17-2-0), broniąc tym samym wywalczonego w listopadzie ubiegłego roku tytułu mistrza świata organizacji WBC, kategorii super lekkiej (super lightweight). Walka, ku zaskoczeniu większości kibiców, była dość wyrównana, a bardzo mocno faworyzowany Prograis, momentami miał problemy z ambitnym Portorykańczykiem.
Ostatecznie walka zakończyła się niejednogłośnym zwycięstwem Prograisa. Amerykanin powalił Zorillę na matę ringu w trzeciej rundzie, jednakże wcześniej sam nie ustrzegł się błędów. Portorykańczyk trafił Prograisa mocnym prawym już w pierwszej rundzie, po czym ten upadł na deski. Sędzia ringowy, Ray Corona, popełnił jednak duży błąd, bowiem nie podjął liczenia, a incydent, w wyniku którego Prograis wylądował na macie ringu, uznał za poślizgnięcie.
– To był dobry cios z prawej ręki, którą mnie złapał. To wyglądało jak nokdaun, ale nie poczułem tego. Nie byłem ani razu zraniony. – mówił zaraz po walce popularny “Rougarou”.
Prograis, słynący z bardzo mocnej siły uderzenia, po ostatnim gongu był pewien, że to jemu sędziowie przyznają końcowe zwycięśtwo. Amerykanin docenia klasę sportową swojego przeciwnika, jednakże zauważa, iż Portorykańczyk zamiast podjąć bezpośrednią rywalizację, skupiał się na ucieczce. Nie zmienia to faktu, że dyspozycja Prograisa, była w sobotnią noc daleka od ideału.
– Byłem przekonany, że wygram. To było ciężkie zwycięstwo, ale czułem, że na nie zasłużyłem. Wcześniej powaliłem go na deski, naciskałem na akcję, ale on cały czas biegał. Zdecydowanie muszę wrócić na salę treningową i popracować nad pewnymi rzeczami. Mimo to, on cały czas biegał i próbował przetrwać. Był mocniejszy, niż myślałem. Złapał mnie kilkoma dobrymi ciosami. Poczuł moją siłę, kiedy zaliczył nokdaun, a wtedy zaczął biegać jeszcze więcej. – dodał Prograis.
Autor: Michal Adamczyk – redaktor naczelny. Kontakt: frontoffice@boxingzone.org