Kibice oglądający czwartkową galę Top Rank w Las Vegas (Nevada, Stany Zjednoczone) ogólnie nie powinni być rozczarowani poziomem, jaki prezentowali tej nocy poszczególni pięściarze – na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim starcie pomiędzy Emanuelem Navarrete (38-1-1), a Robsonem Conceicao (17-2-1), które po niezwykle emocjonującej walce zakończyło się remisem. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o walce wieczoru, która zdecydowanie nie spełniła oczekiwań nawet najbardziej wyrozumiałego kibica szermierki na pięści.
Co prawda, faworyzowany Shakur Stevenson (21-0-0) pokonał jednogłośną decyzją sędziów Edwina De Los Santosa (16-2-0) w walce o wakujący tytuł mistrza świata federacji WBC, wagi lekkiej (lightweight), jednakże emocji było jak na lekarstwo. Kibice, oczekiwali przede wszystkim od Stevensona, że to właśnie on narzuci tempo walki, jednakże Amerykanin kompletnie nie przypominał tego zawodnika, który jeszcze w czerwcu niemalże dosłownie zmiótł z ringu Shuichiro Yoshino (16-1-0), podczas gali w rodzinnym Newark (New Jersey, Stany Zjednoczone). Stevenson, który zapowiadał przed walką ciężki nokaut na Santosie, sam przyznał po walce, że jego dyspozycja była daleka od ideału, co z resztą widzieli wszyscy.
– Dałem słaby występ tej nocy i tylko na tym jestem teraz skupiony. Nie czułem się zbyt dobrze, ale jakoś to przeżyję. Jest w porządku. Przyjechałem tutaj, odniosłem zwycięstwo i tylko to chciałem zrobić. Po prostu nie czułem się dobrze przed tą walką. Szczerze mówiąc, powiedziałem sobie już, że jeśli będę się tak czuł na ringu i jeśli nie będzie dobrze, to upewnię się, że będę boksował i odniosę zwycięstwo. – mówił po walce Stevenson.
De Los Santos, który próbował nawiązać walkę z uciekającym przez pełen dystans Stevensonem, w pewnym momencie nie ukrywał już swojej frustracji. Pięściarz z Dominikany mimo wszystko nie zaprezentował się źle na tle swojego faworyzowanego rywala, choć mimo to nie potrafił zrobić nic, aby zmusić go do walki.
– Wszyscy wiemy, co się stało. Przyszedł na zawody na torze. Nie przyszedł walczyć. Pokazałem, że jestem na wyższym poziomie, ponieważ nigdy nie stał i nie walczył tak, jak to robił z innymi zawodnikami. Wykonałem, co do mnie należało. Przyszedł, aby przeżyć. To właśnie zrobił. Podarowali mu ten tytuł, ale dla ludzi to ja jestem mistrzem. – powiedział De Los Santos.
Photo: Mikey Williams/Top Rank
Autor: Michal Adamczyk – redaktor naczelny. Kontakt: frontoffice@boxingzone.org