To z pewnością jedna z największych, jeśli nie największa niespodzianka tego roku: Brian Mendoza (22-1-0) pokonał w ubiegłą sobotę Sebastiana Fundorę (20-1-1) przez bardzo brutalny nokaut, odbierając mu tym samym tymczasowy tytuł organizacji WBC, kategorii super półśredniej (super welterweight). Do siódmej rundy, w której Mendoza brutalnie znokautował Fundorę lewym hakiem, po którym ten mocno się zachwiał. Mendoza ruszył na oszołomionego Fundorę, zadając prawy sierp, a następnie lewy. Amerykanin bezwładnie upadł na matę ringu, choć do momentu zakończenia walki, prowadził on pewnie na punkty u wszystkich sędziów.
– Wygrywanie i przegrywanie jest częścią tej gry. Dałem z siebie wszystko, ale dzisiaj czegoś zabrakło. Dziękuję moim fanom za wsparcie i zdaję sobie sprawę z tego, że niepowodzenia są szansą do nauki i dalszego rozwoju. Bycie mistrzem wymaga serca i determinacji, a ja wrócę silniejszy, niż kiedykolwiek. – przekazał Fundora za pośrednictwem Twittera.
Dla Mendozy jest to bezsprzecznie największy sukces w jego dotychczasowej karierze. Amerykanin meksykańskiego pochodzenia po swojej ostatniej wygranej przed czasem z byłym mistrzem świata, Jeisonem Rosario (23-4-1), podczas gdy zmierzyli się oni w listopadzie ubiegłego roku w limicie kategorii średniej (middleweight), postanowił zejść dywizję niżej na walkę z Fundorą i podjąć ryzyko. Jak widać, ono się opłaciło, a Mendoza jest teraz bardzo blisko walki o tytuł mistrza świata wagi super półśredniej, w którego posiadaniu znajduje się obecnie Jermell Charlo (35-1-1).
– Ani przez chwilę nie zwątpiłem i szedłem dalej. Możesz mnie trafiać ile chcesz, ale jeśli mnie nie zabijesz, ja wrócę. Nie zabili mnie w mojej karierze, a teraz jest już za późno, bo za każdym razem staję się coraz lepszy. Chcę podziękować Fundorze za podjęcie tej walki, bo nie musiał tego robić. To było naprawdę dla niego ryzykowne, biorąc pod uwagę pozycję, w której się znajdował. Widziałem, że się otwiera, więc musiałem pójść w tę stronę, ponieważ wiedziałem, że nie przestanie podchodzić. To jest moja chwila, to jest mój czas. Przewidziałem wszystko, co miało się wydarzyć w ostatnich dwóch walkach, tak samo jak to, jak się one zakończą. Przegrywałem kilka rund, ale nie obchodziło mnie to. Nigdy nie zobaczycie, że się poddaję. Prędzej poddałbym się kilka lat temu, po paru porażkach. Kontynuowałem sparingi i spójrzcie na mnie teraz. Rok temu jeszcze nikt nie zwracał na mnie uwagi i nikogo nie obchodziło kim jestem, ani to co robię, a teraz macie dowód. Pracuj, pracuj, a dasz radę. – powiedział po walce Mendoza.
Autor: Michal Adamczyk – redaktor naczelny. Kontakt: frontoffice@boxingzone.org