19 października na gali Premier Boxing Champions w Orlando (Florida, Stany Zjednoczone) dojdzie do walki pomiędzy aktualnym mistrzem świata organizacji IBF, kategorii super półśredniej (super welterweight), Bakhramem Murtazalievem (22-0-0), a przystępującym z roli pretendenta byłym czempionem WBO, Timem Tszyu (24-1-0), dla którego będzie to bezpośredni powrót po porażce z rąk Sebastiana Fundory (21-1-1). Przypomnijmy, że Australijczyk już od trzeciej rundy boksował wówczas z bardzo poważnym rozcięciem, spowodowanym nieregulaminowym ciosem ze strony Fundory, jednakże zdołał wytrwać do ostatniego gongu, przegrywając ostatecznie niejednogłośną decyzją sędziów.
– To dla mnie kolejna wielka szansa, aby powrócić do Stanów Zjednoczonych. przed liczną publicznością i walczyć o kolejny tytuł mistrza świata. Nie mogę się doczekać, aż złapię tę okazję obiema rękami. Przynoszę presję i mam nadzieję, że Murtazaliev nie cofnie się o krok, bo wszyscy znają mój styl. Mam nadzieję, że w tej walce poleje się z mojej strony mniej krwi, ale na pewno zapewnimy fanom walkę, którą zapamiętają. Czuję się świetnie i wszystko wróciło do normy po kontuzji, jakiej doznałem w mojej ostatniej walce. Byłem gotowy na powrót, ponieważ lubię mieć dużo zajęć. O to mi właśnie chodzi. Ostatnia walka nauczyła mnie wiele. To było bliskie starcie. Musiałem się zresetować i odłożyć emocje na bok, kiedy doszło do rozcięcia. Tak właśnie jest, trzeba było iść dalej. Teraz walczę o tytuł mistrza świata i to wszystko, o czym teraz myślę. Nie mam w sobie strachu. Takie coś dla mnie nie istnieje. Chcę po prostu największych i najlepszych wyzwań. – mówił Tszyu na wirtualnej konferencji promującej październikową walkę.
W kwietniu bieżącego roku, Murtazaliev zdobył po raz pierwszy w karierze tytuł mistrza świata. W walce o wakujący pas, Rosjanin wygrał przed czasem z Jackiem Culcay’em (33-5-0), odnosząc największy suckes w dotychczasowej karierze. Tszyu przyznaje, że w przeszłości nie śledził kariery Murtazalieva, jednakże zdążył zauważyć pewne istotne aspekty w boksie Rosjanina.
– Nie oglądałem zbyt wielu jego walk. Wiem, że kiedy zostaje trafiony, częściej do ciebie podchodzi i się nie cofa. To może być trudny styl. Ma w sobie to coś. Wierzę jednak w swoje możliwości i, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. W drodze na szczyt nic nie powinno być łatwe. Nie ma czegoś takiego jak łatwa walka. Trzeba przejść przez ogień. W tej dywizji jest teraz bardzo gorąco. Przed nami wiele ważnych pojedynków. Kiedy pomyślisz o wszystkich wspaniałych zawodnikach, zapowiada się wiele ekscytujących walk i nie mogę się doczekać, aby być ich częścią. To australijscy fani postawili mnie w takiej sytuacji. Kiedy wchodzę na ring, czuję, że mam za sobą cały kraj. To wiele dla mnie znaczy. – dodał Tszyu.
Autor: Michal Adamczyk – redaktor naczelny. Kontakt: frontoffice@boxingzone.org