Już za półtora miesiąca, 17 września na gali w Las Vegas (Nevada, Stany Zjednoczone), dojdzie do jednej z najbardziej wyczekiwanych walk tego roku. Gennadiy Golovkin (42-1-1) zmierzy się w kończącej trylogię walce z Saulem “Canelo” Alvarezem (57-2-2) o wszystkie tytuły mistrza świata kategorii super średniej (super middleweight), których bronił będzie Meksykanin.
– Wiem, że wiele osób mi nie uwierzy, ale nie oglądałem walki Canelo z Bivolem. Ani na żywo, ani później. Widziałem jedynie skróty. Nie było to dla mnie żadną niespodzianką – Bivol to Bivol, a Canelo to Canelo. To był dobry dzień dla Bivola i gorszy dla Canelo. – mówi Golovkin w rozmowie z boxingscene.
W pierwszej połowie maja Alvarez zanotował drugą w karierze porażkę na zawodowych ringach z rąk Dmitry’a Bivola (20-0-0) broniącego tytułu mistrza świata federacji WBA kategorii półciężkiej (light heavyweight). Faworytem pojedynku był wówczas Canelo, który głośno mówił o swoich potencjalnych startach nawet w kategorii junior ciężkiej (cruiserweight). Po porażce z Bivolem, temat kompletnie ucichł, a Meksykanin skupia się teraz głównie na obronie pasów w dywizji super średniej, która jest jego naturalną kategorią wagową.
– Uczysz się na porażkach. Jesteśmy na takim poziomie, że porażka może nas tylko wzmocnić. Myślę, że to dobrze dla Canelo, iż przegrał tę walkę, bo dzięki temu wróci do rzeczywistości i wyciągnie wnioski z tej walki, aby być lepszym pięściarzem– powiedział Golovkin.
Autor: Michal Adamczyk