Do walki o trzy tytuły mistrza świata (WBO, WBA, IBF) kategorii ciężkiej (heavyweight) pomiędzy panującym czempionem Oleksandrem Usykiem (19-,0-0), a Anthony’m Joshua (24-2-0) zostało już niespełna cztery tygodnie. 20 sierpnia na gali w Jeddah (Arabia Saudyjska) obaj pięściarze skrzyżują ze sobą rękawice w bezpośrednim rewanżu, który zapowiada się niezwykle emocjonująco.
Gdy w drugiej połowie lutego, na Ukrainie wybuchła wojna spowodawana agresją wojsk rosyjskich, sportowe plany Usyka zeszły na dalszy plan. Pięściarz służył w jednej z jednostek obrony terytorialnej, jednakże przyszedł czas, aby powrócić do treningów, co dla Ukraińca było niezwykle trudne w wyniku zaistniałej sytuacji w jego ojczystym kraju.
– Wszystko co robiłem, to po prostu się modliłem. Nie chciałem wyjeżdżać z Ukrainy, ale odwiedziłem moich znajomych w wojsku i w szpitalach. Wszyscy prosili mnie, abym wziął udział w tej walce, dla całej Ukrainy. Chciałem wysłać nawet moją żonę wraz z dziećmi poza Ukrainę, ale powiedziała, że nie pojedzie i koniec. – mówi Usyk.
We wrześniu ubiegłego roku, Usyk pokonał Joshuę na gali w Londynie (Anglia) i odebrał Anglikowi trzy tytuły mistrza świata królewskiej dywizji. Mimo, że Ukrainiec pewnie wypunktował swojego przeciwnika na dystansie dwunastu rund, wcale nie twierdzi on, że była to łatwa walka.
– To był bardzo ciężki pojedynek. Wszyscy mówią, że wygrałem to spacerkiem, ale tak nie było. To była ciężka walka dla niego i dla mnie. Gdy po walce wróciłem do hotelu, wziąłem sobie trochę jedzenia i zasnąłem na siedząco. – powiedział Usyk.
Autor: Michal Adamczyk