W dniu 5 stycznia 1968 roku w Warszawie urodził się jeden z najsłynniejszych polskich sportowców wszech czasów. Idol milionów który jako pierwszy spod polskiej flagi stanął do walki o tytuł niegdyś najbardziej prestiżowy w całym sporcie czyli pas mistrzowski w królewskiej kat. ciężkiej. Ten sam tytuł, który posiadali kiedyś najwięksi, tacy jak Muhammad Ali, Joe Louis, Rocky Marciano itp. Mowa o nikim innym jak o Andrzeju Gołocie, który właśnie dziś świętuje 55 urodziny! 

Na świat przyszedł z zaciśniętą pięścią po czym lekarz żartował, że noworodek zapewne zostanie bokserem. Oj został nim i to jakim! Mało powiedziane, że owy lekarz przyjmujący wówczas poród został niczym prorok ponieważ według wielu ekspertów Andrzej Gołota jest najwybitniejszym polskim pięściarzem w dziejach. A nawet bez tych superlatyw, to obiektywnie rzecz biorąc, Andrzej ma nieśmiertelną sławę w historii polskiego boksu. Był pierwszym, który zawalczył na największych galach w Stanach Zjednoczonych i przybliżył rodakom nad Wisłą boks zawodowy. Był również pierwszym, który podpisał kontrakt z Donem Kingiem – największym promotorem w annałach szermierki na pięści. A i pierwszym, który trafił na okładkę prestiżowego czasopisma “The Ring” i to aż trzykrotnie. Po dziś dzień Andrew pozostaje jedynym naszym reprezentantem z miejscem na okładce “Biblii Boksu.”          

Pięta Achillesa Andrzeja jeśli chodzi o pozycję historyczną w boksie oraz w sporcie to brak tego wsp. najbardziej prestiżowego tytułu. Taki tytuł na pewno podniósłby status Gołoty. Natomiast nie można zarzucić ani braku talentu ani braku rangi na co Andrzej sobie zasłużył podobnie jak inni znakomici sportowcy którzy również przeszli na emeryturę bez największych laurów. Przykładami są Johan Cruyff (piłka nożna), Yao Ming (koszykówka), Stirling Moss (Formuła 1) czy Marcel Dionne (hokej na lodzie). 

Andrzeja emocjonujące i pamiętne walki wstrząsnęły onegdaj bokserskim światem i do dziś pozostają szanowane i wspominane przez kibiców podobnie jak prawie wszyscy czołowi ciężcy sprzed 25 lat, zwłaszcza ci najwięksi ze złotej epoki czarnych czempionów lat 90. Wtedy piękno boksu było na ringach jak i wojny i batalie, takie które trwają w pamięci i za którymi raczej kibice dziś tęsknią jeśli chodzi o częstotliwość. No dobra, obecnie mamy Fury’ego, Wildera, Joshuę i Usyka. Ale póki co to chyba nie ta sama dramaturgia, nie te emocje co dawniej.

Redakcja BoxingZone życzy naszemu wielkiemu mistrzowi dużo zdrowia, siły, pomyślności i sto lat życia!!