Rozmowa z Thomasem Hauserem – amerykańskim autorem, pisarzem i cenionym dziennikarzem bokserskim. Człowiek z przeogromną wiedzą o boksie. Członek Galerii Sław Boksu gdzie pióro jego zostanie zachowane na wieki. Podano, że Hauser jest autorem około 50 książek, choć oficjalna liczba pozycji napisanych przez niego pozostaje nieznana. Z opracowania którego najbardziej go kojarzono to być może z monumentalnego i bestsellerowego dzieła pt. “Życie i czasy Muhammada Alego” w którym autor dotarł do ponad dwustu osób którym udało się poznać Alego najlepiej. Jest jedną z lepszych biografii sportowych jakie dotąd ukazały się na rynku. Choć równie dobrze Hausera, nowojorczyka o żydowskich korzeniach, kojarzyć można z tropieniem nieprawidłowości pięściarstwa, zwłaszcza stosowanie niedozwolonych środków. Dawniej autor miał funkcję doradcy szefa HBO Sports kiedy ta antena pokazywała jeszcze boks. Zdobywca wielu nagród, Hauser zaliczany jest wśród najwybitniejszych dziennikarzy bokserskich w historii. 


Witam wszystkich, jestem Jack Dorota z portalu BoxingZone.org. Panie Thomasu, miło Pana poznać telefonicznie. 

Wzajemnie. 

No nic, zaczynajmy. Panie Thomasu, dopiero dwa miesiące temu Pan dołączył do wspaniałego grona w Galerii Sław Boksu. Proszę opowiedzieć nam Pańską drogę do pisania o boksie. Czy zainspirował się Pan pewnym wydarzeniem, walką, pewnym pięściarzem? Czy w czymś innym rzecz?


Powiem, że tak się ułożyło, że dosłownie trafiłem do środowiska bokserskiego. Trochę przypadkowo ten boks spadł mi skądś i był już gotowy [a przed słodką nauką rozmówca był miłośnikiem bejsbolu – przyp. red.]. Cofnijmy się wstecz. Byłem prawnikiem na Wall Street [w Nowym Jorku – przyp. red.] i odszedłem od tego zawodu w 1977 roku żeby pisać na pełny etat. Pisałem o różnych tematykach. Napisałem książkę pt. “Missing” z której powstał film z Jackiem Lemmonem i Sissy Spacek w rolach głównych. Napisałem pozycje o tajemnicach mordercy jak i historiach szpiegowskich. O przeróżnych tematach. A i w pewnym czasie chciałem napisać książkę sportową, gdzieś około jesieni 1983 roku. Nie można wejść sobie na Yankee Stadium i zacząć rozmawiać z drużyną Jankesów, nie można sobie wejść na obiekt i rozmawiać sobie z ekipą New England Patriots. Ale możesz wejść do jakiejkolwiek sali treningowej w USA i rozmawiać z trenującymi tam bokserami. A więc napisałem książkę o sportowej i biznesowej stronie boksu pt. “The Black Lights.” To mnie bardziej wciągnęło w boks. A pięć lat później podeszdł do mnie sam Muhammad Ali i zapytał czy byłbym zainteresowany zostać jego oficjalnym biografem na co oczywiście wyraziłem zgodę. A później, dokładniej w 1999, wtedy kiedy internet stawał się potężny, zacząłem pisać artykuły o współczesnej scenie boksu na świecie. I wiele takich podobnych artykułów napisałem przez te ostatnie 23 lata. 


Niezwykle interesujące historie. Gratuluję wszelkich osiągnięć. Jeśli chodzi o wsp. stan Nowego Jorku, chciałem spytać o dobrze znanym Panu temacie – czyli o mekce boksu – Madison Square Garden (MSG). Bardzo słynne miejsce z bogatą historią. Jestem ciekaw przyszłości tego wielkiego obiektu ponieważ pozwolenie na użytkowanie wygasa w przyszłym roku. Co Pan przewiduje – czy arena pozostanie w swoim obecnym “domu” powyżej dworca Penn Station czy raczej przeniosą czyli wybudują gdzieś indziej nową arenę?

W Nowym Jorku zawsze będzie MSG. I w przewidywalnej przyszłości pozostanie tam gdzie jest obecnie. “The Garden” kiedyś bardzo wspierała boks. MSG promowała walki i była bardzo aktywną areną. Ale tak naprawdę “The Garden” jest areną do wynajmu dla gal bokserskich. Gdy jakiś promotor chce wynająć obiekt i opłacić wszelkie koszty związane z promocją i organizacją walki to promotor może tak zawsze zrobić. Ale sama arena MSG nie ma specyficznego programu bokserskiego. A jeśli popatrzymy na to co działo się w “The Garden” przez ostatnie parę lat, to niewiele. Chyba najlepsza karta walk jak dotąd w bieżącym roku to gala w której główną walką wieczoru była Katie Taylor kontra Amanda Serrano. Był to bardzo dobry wieczór dla boksu moim zdaniem. Mam wiele zastrzeżeń do kobiecego boksu ale był to wspaniały pojedynek pomiędzy dwiema poważnymi pięściarkami. Atmosfera była elektryzująca, był to po prostu bardzo dobry wieczór dla boksu ogólnie, nie tylko kobiecego. Ale ogólnie rzecz biorąc, sama arena MSG ostatnio za wiele nie zrobiła z tym boksem. Ostatnią rzeczą którą planowała była zorganizować pojedynek pomiędzy Jake’em Paulem i Hasimem Rahmanem Juniorem. Ale gdy popatrzymy na historię MSG to zobaczymy nazwiska Joe’a Louisa, Rocky’ego Marciano, Sugara Raya Robinsona czy Muhammada Alego i ktoś jak Jake Paul nie powinien mieć miejsce na jednej liście z nimi. Choć chcę powiedzieć że oddaję uznanie Jake’owi Paulowi za to że wkracza do ringu i walczy i pracuje nad tym aby stać się lepszym pięściarzem. Nie jest on jednak gwiazdą ani bokserem światowej klasy. Trzeba jednak pamiętać że jeśli sport boksu dawałby kibicom to na co zasługują i chcą, to cały fenomen “śmieciowego boksu,” że tak powiem, nigdy by nie ruszył. 


Tak jest. A i zgadzam się co do walki Taylor-Serrano, była fascynująca. Oby w przyszłości były takie wspaniałe pojedynki w MSG. Pan napisał o przeróżnych tematach związanych z boksem tj. słynną biografię o Alim o której wspomniano. Czy jest Pan w stanie w ogóle wybrać najlepszą pracę wykonaną przez Pana jako żurnalista?


Moje pisanie o boksie dzielę na kilka kategorii. Pierwsza jest książka “The Black Lights” którą napisałem w 1984 (o sportowej i biznesowej stronie boksu). Tą pozycją rozpocząłem przygodę z tematyką boksu. Uważam że jest to solidna książka i gdy skończyłem ją pisać to powiedziałem że jestem ekspertem bokserskim teraz. Z perspektywy czasu stwierdzam że jednak takim nie byłem. Byłem poinformowanym kibicem. Druga kategoria to wszystko o Alim, począwszy od biografii “Muhammad Ali: His Life and Times.” A po śmierci Alego wydałem drugą książkę pt. “Muhammad Ali: A Tribute To The Greatest” co zawiera wszystko co kiedykolwiek o Alim napisałem po wydaniu pierwszej wspomnianej biografii (oraz tekst do trzech fotoksiążek na stolik kawowy o Alim). Trzecia kategoria to dwie powieści które napisałem o boksie. Pierwsza to “Mark Twain Remembers”. Jest to książka o niewolnictwie Twaina i o boksie w czasach walk na gołe pięści. Druga powieść to “Waiting for Carver Boyd.” Jest to książka o współczesnej scenie boksu. I ostatecznie, kategoria i jednoczesnie coś, co być może jest moim najważniejszym wkładem w pisanie o boksie. Otóż przez prawie ćwierć wieku obserwowałem i opisywałem współeczesną scenę boksu poprezwz artykuły napisane dla różnych portali jak i publikacji drukowanych. Tu chodzi o wszystko, od raportów o walkach, sprawozdawczość śledczą, sylwetki, wypracowania zorientowane o problemach, jak i prace humorystyczne. Nie wiem czy ktokolwiek inny wcześniej opisywał ten współczesny boks w takich sposobach i z taką ilością. W dodatku mam dużą przewagę poniekąd pisząc w internecie więc mogę wybrać cokolwiek chcę i nie muszę się martwić restrykcjami ilości słów. Np. gdy piszesz artykuł dla “The New York Times” to powiedzą ci coś takiego jak “my chcemy 800 słów o tej i o tej walce.” Dawniej ci mówili ile chcą centymetrów felietonu teraz mówią ile słów. Ja nie muszę się martwić o takie rzeczy. Niedawno napisałem coś co chyba nosiło tytuł “Jake Paul Boxing And The Fight That Wasn’t” dla BoxingNews. Gdy zaczynałem to pisać, nie wiedziałem ile słów ten materiał będzie zawierał. Okazało się że 3500. Za półtora tygodnia będę coś pisał o rewanżu Usyk-Joshua. Nie wiem ile słów użyję. Będzie zależało od tego co się będzie działo przed i w trakcie boju. I to jest prawdziwy luksus że mogę wybierać moją własną ilość słów i mam szczęście że mam redaktorów którzy ową ilość sprecyzują. 


Jak najbardziej. Fascynujące. Panie Thomasu, pytanie o ostatnich 20-30 lat w historii boksu zawodowego. Bokserzy z Europy  Wschodniej i Azji Centralnej wielkie sukcesy świetowali w boksie. Lista nazwisk tych utalentowanych zawodników byłaby zbyt długa aby wymienić wszystkich. Czy widzi Pan u nich jakiś jeden wspólny wątek któremu zawdzięczają sukcesy? 


Myślę, że parę powodów ku temu. Po pierwsze, boks w Stanach Zjednoczonych się pogorszył. Coraz mniej pięściarzy wykonuje bokserski zawód tu na naszych ringach. Są wielu naprawdę wspaniałych bokserów tu w Stanach ale na ogół coraz mniej otrzymuje edukację bokserską na dobrym poziomie dzięki trenerom. A publiczność gubi zainteresowanie ponieważ boks nie daje kibicom walki które chcą. A jak już odbywa się walka interesująca to trzeba zapłacić dość wysoki koszt co w efekcie odcina boks od najwięcej możliwych widzów. Więc pogorszył się ten w Stanach i jednocześnie metody trenowania w innych krajach połapały się i nawet w niektórych przypadkach wyprzedziły tutejsze metody. A i całe nowe źródło przez które rozrywka jest przekazywana porwała widzów dla boksu w innych państwach. A jeszcze trzeba dodać że inne kraje czują dumę ze swoich pięściarzy. Podejrzewam że ludzie w Polsce czują o wiele większą dumę z bokserów z Polski – takich jak Adam Kownacki, Andrzej Gołota czy Artur Szpilka – niż ludzie w Stanach czują z podobnego kalibru pięściarzy. Popatrzmy na Anglię – boks pnie się w górę w Anglii bo angielscy kibice kochają boks i czują wielką lojalność z nim. Manchester wspiera pięściarzy z Manchesteru, Liverpool wspiera bokserów z Liverpoolu. Tu w Stanach okazyjnie widzisz sytuację gdy np. stan Nebraska wspiera Terence’a Crawforda do pewnego stopnia czy stan Arkansas wspiera Jermaina Taylora do pewnego stopnia. Ale to są przykłady których próżno szukać. 


Zgadza się. I Pańska wypowiedź o Polsce i Anglii jest prawidłowa. Jeśli jesteśmy przy temacie właśnie Polski, jeden z pięściarzy który osiągnął mniej niż oczekiwano to wspmniany wcześniej przez Pana, idol polskiego boksu Andrzej Gołota. Różni eksperci skreślili go w różnych momentach jego kariery. Wielu ludzi twierdzi, że mógł osiągnać więcej gdyby tylko mentalnie był silniejszy naprzeciwko twardych rywali. Gdyby walczył dzisiaj, w obecnej epoce wagi ciężkiej, jak sądzisz by się spisał? I czy dziś mógłby zostać mistrzem świata gdyby rywalizował z obecną czołówką? 


Gdyby Andrzej walczył dzisiaj to miałby te same problemy które miał wcześniej w karierze. Psychicznie miał kłopoty z poradzeniem sobie. On walczył dwa razy z Riddickiem Bowe’em i obydwa razy miał Riddicka pokonanego i obydwa razy został zdyskwalifikowany za ciosy poniżej pasa. To jest po prostu bezsensowne. Gdy walczył z Michaelem Grantem, posłał go na deski dwukrotnie w pierwszej rundzie. Mógł pokonać Michaela tamtego wieczoru. Ale po prostu mentalnie się pogubił. Więc gdyby Andrzej stał w ringu dzisiaj naprzeciwko Tysona Fury’ego,  Anthony’ego Joshuy, Oleksandra Usyka, znasz jakie są nazwiska, jeszcze Deontay Wilder – Dillian Whyte – to nie ma powodu by myśleć że Andrzej mentalnie znowu by się nie pogubił. Miał ogromny talent którego niestety nie spełnił. Sportowo samobójczy. 


No. Napisał historię dla polskiego boksu i tak; ale na bank miał większy potencjał dzięki któremu mógł zajść dalej w historii światowego boksu. Ostatnie, ale nie mniej ważne, jaką największą radę by Pan dał aspirującym bokserskim żurnalistom podczas obecnej ery social mediów w której żyjemy?


Gdy młodzi dziennikarze pytają się mnie o radę to mówię im trzy rzeczy. Po pierwsze, jeśli jest jedzenie za darmo, łap je. Po drugie, pięściarze potrafią być wśród najbardziej odważnych, najbardziej mądrych i najbardziej wspaniałych ludzi na świecie. Niektórzy z nich to naprawdę przewspaniali ludzie. Ale trzeba być świrem żeby w ogóle zostać pięściarzem. Po prostu żeby wykonywać, to przez co te pięściarze przechodzą, to nie do uwierzenia. Po trzecie i może najważniejsze, ktoś początkujący powinien traktować wszystko co pisze tak, jakby pisał(a) dla “The New York Times” albo dla innej wielkiej gazety czy publikacji. Nie należy mieć nastawienie typu “piszę to tylko dla małych portali więc nie muszę posprawdzać faktów wstawionych.” Albo “mogę to sobie ułatwić” czy “nie muszę to redagować lub zedytować.” Nie należy tak podchodzić. Wszystko co napiszesz zostaje częścią twojego dziedzictwa. Kreatywnego dziedzictwa. I jest to też ważne odnośnie tego jak ludzie cię postrzegają. Powinienieś(aś) pisać każdy artykuł jakbyś pisał(a) go dla wsp. “Timesa” z Nowego Jorku. A i jak piszesz powinienieś(aś) zadawać sobie pytania takie jak “czy moje pisanie przetrwa próbę czasu?” oraz “jak mój artykuł będzie brzmiał za 5 lat?” “Za 10 lat?”

Jak najbardziej. W porządku. Brzmi dobrze wszystko. Panie Thomasu, dzięki bardzo jeszcze raz za poświęcony czas i wszystkiego dobrego. 


Okej, dziękuję za dużo cierpliwości i poczekanie na wywiad ze mną. 

Oczywiście. 

ROZMAWIAŁ: JACEK DOROTA