Zeszłej nocy na gali w Sydney (Nowa Południowa Walia, Stany Zjednoczone), Tim Tszyu (22-0-0) zdeklasował w walce wieczoru byłego mistrza świata, Tony’ego Harrisona (29-4-1), zostając tym samym tymczasowym mistrzem organizacji WBO, kategorii super półśredniej (super welterweight). Po totalnej dominacji niemalże od pierwszego gongu, Tszyu znokautował Amerykanina w dziewiątej odsłonie pojedynku. Pełnoprawnym czempionem tejże federacji, jak i pozostałych trzech (WBA, WBC, IBF) jest Jermell Charlo (35-1-1), do którego zaraz po walce Tszyu skierował kilka słów.
– Wiadomość została wyraźnie przekazana. Wiesz co się dzieje i wiesz co będzie dalej. Nadchodzę! Lecę do Ameryki i przyjeżdżam do Las Vegas! – przekazał Tszyu.
Zaraz po walce, w studio amerykańskiej telewizji Showtime, która pokazała kartę główną, oraz walkę wieczoru, obecny był Charlo, który wyraził, iż nie wyobraża sobie, aby jego walka z Tszyu, mogła mieć miejsce w jego rodzinnej Australii, co akurat jest całkowicie zrozumiałe. To Charlo jest w tym momencie niekwestionowanym mistrzem świata, kategorii super półśredniej, i to on jest “stroną A”, jeśli chodzi o szczegółowe kwestie organizcyjne.
Tszyu, miał walczyć z Charlo już 28 kwietnia w Stanach Zjednoczonych, jednakże w grudniu ubiegłego roku, Charlo poinformował, że zmaga się z kontuzją, mianowicie chodziło o złamaną rękę, wobec czego ich pojedynek został wstrzymany. Na ten moment, wszystko wskazuje na to, że Charlo, chcąc bronić mistrzowskiego pasa z ramienia organizacji WBO, będzie musiał zmierzyć się z Tszyu, a jeśli tego nie zrobi, straci status niekwestionowanego mistrza świata w kategorii do 154 funtów.
Autor: Michal Adamczyk – redaktor naczelny. Kontakt: frontoffice@boxingzone.org